Czarna moc w żółtym napoju, czyli o domowej produkcji wina z kwiatów czarnego bzu

Na dobry początek i aby przełamać blogowe „lody” proponujemy Wam lampkę wina z kwiatów czarnego bzu. Produkcję rozpoczęliśmy na przełomie maja i czerwca, zaraz po tym, jak przynieśliśmy do domu naręcza jasnokremowych drobnych kwiatków o odurzającym zapachu. Zanim surowiec wylądował w naszej kuchni, musieliśmy go najpierw zdobyć, a więc zerwać z krzaków, uważając przy tym na kleszcze (zauważyliśmy, że okolice, gdzie rośnie bez w naszym przydomowym ogrodzie, są miejscem, w którym najłatwiej złapać kleszcza). Po około dwóch miesiącach leżakowania sfermentowany płyn rozlaliśmy do mniejszych butelek. Jesteście ciekawi, jaki smak uzyskaliśmy?

Wino z winogron, jabłek czy nawet porzeczek to smaki dobrze znane i lubiane. My postanowiliśmy pójść o krok dalej i, oprócz soków czy syropów z kwiatów czarnego bzu, wyprodukowaliśmy wino. Ten lekko żółty czy może seledynowy płyn w postaci soku, syropu lub wina jest znany ze swoich właściwości zdrowotnych. Wykazuje się działaniem napotnym, warto go stosować w stanach przeziębienia i grypy, zapaleniu nerek, dróg moczowych i pęcherza.

Jeśli dane Wam było kosztować kiedykolwiek napar z kwiatów bzu to doskonale wiecie, że tego smaku i zapachu nie da się z niczym porównać. Jest bardzo charakterystyczny, a jego moc wynika z dużej zawartości olejków lotnych flawonoidów. Osobiście uwielbiamy ten aromat i rozkoszujemy się smakiem wyrobów z bzu. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że nie każdemu wino przypadnie do gustu. Z pewnością nie jest to „słodki soczek”, raczej pełnoprawne wino wytrawne o dużej mocy (jeśli wiecie, co mam na myśli).

Czarny bez to nie tylko kwiaty, ale i owoce, tzw. jagody czarne lub czarnofioletowe. Być może przeszło Wam przez myśl pytanie, dlaczego wytwarzamy wino z kwiatów, a nie z owoców, tak jak chociażby w przypadku wina z jabłek. Otóż owoce bzu absolutnie nie powinny być używane do wyrobu win i wódek, ponieważ po sfermentowaniu są niebezpieczne dla zdrowia. Dzieje się tak za sprawą obecnego w owocach związku o nazwie glikozyd sambunigryny, który w procesie produkcji wytwarza groźne dla nas substancje. W związku z tym lepiej pozostańmy przy kwiatach jako surowcu do wyrobu wina, a owoce przeznaczmy do przygotowania soków i odwarów.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do spróbowania naszego eksperymentalnego wina. Takie rarytasy tylko w Bieszczadach i tylko w „Dobrym Miejscu”. Pamiętajcie, korzyści zdrowotne górą!